
„Cud Wigilijnej Nocy w Wigiliankach”
Opowieść pod choinkę…
By umilić uczniom przedświąteczny czas, postanowiliśmy napisać opowieść wigilijną pt. „Cud Wigilijnej Nocy w Wigiliankach”. Poniżej zamieszczamy jej treść. Życzymy miłego czytania.
Dawno, dawno temu w małej wsi zwanej Wigiliankami, żył szlachcic Wincenty. Rządził on całą miejscowością. Był złym i okrutnym człowiekiem, przez co ludziom źle się wiodło. Bogaci zaś, byli jego przyjaciółmi. Według zasad Wincentego, nie można było posiadać zwierząt. Wyjątek stanowiło bydło. Mieszkańców obowiązywał zakaz obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia. Nie mogli mieć w domu choinki ani rozdawać prezentów. Dzieci bogatych ludzi zawsze dokuczały tym biedniejszym. Po za tym były bardzo rozpieszczone i dostawały prezenty bez okazji. Małym, ubogim mieszkańcom-dzieciom- bardzo brakowało świąt i upominków, lecz wiedziały, że przez zakaz szlachcica ich rodziców nie było stać na jakiekolwiek podarunki.
W wiosce tej mieszkał pewien drwal o imieniu Dąbrosław z żoną Bogumiłą. Oni-jako jedyni-pamiętali o Świętach Bożego Narodzenia. Chatka ich stała na skraju lasu. Niczym się nie wyróżniała poza tym ,że upatrzyły sobie to miejsce leśne zwierzęta. Sarny skubały trawę odkrytą spod śniegu, jelenie z zaciekawieniem zaglądały do środka przez maleńkie okienka domku. Zające wesoło kicały w ogrodzie a, sikorki i gile zajadały się okruchami chleba, wysypanymi na parapet przez żonę drwala. Mężczyzna w wolnym czasie strugał zabawki z drewna, którymi obdarowywał miejscowe dzieci, gdyż sprawiało mu to przyjemność. Marzeniem Dąbrosława i Bogumiły było posiadanie własnego dziecka.
Następnego dnia drwal, jak zwykle, poszedł do lasu. Gdy się zmęczył, postanowił odpocząć i udał się na spacer. Wędrując po lesie stwierdził, że jeszcze nigdy nie buł w tej części lasu. Była ona gęsta i ciemna. Zgubił się. Dąbrosław idąc dalej ujrzał małe, migające światełka. Poszedł w ich kierunku. Kiedy był blisko ujrzał chatkę. Była ona mała, zrobiona z białego drewna, którego drwal- mimo swojego zawodu- nigdy nie widział. Domek był ogrodzony niskim, krzywym płotem. Okna były okrągłe. Dąbrosław zobaczył w nich mężczyznę, który po chwili zniknął. Nagle usłyszał trzask…Kiedy się ocknął siedział w fotelu przy kominku. Obok stał ten sam mężczyzna, którego widział trzy godziny wcześniej. Przedstawił się jako Santa Hellige. Okazał się bardzo sympatycznym i miłym człowiekiem. Zaczęli rozmawiać przy piernikach i gorącym mleku. Pod koniec pogawędki człowiek wskazał drwalowi drogę powrotną.
Dąbrosław wracał zadumany do domu. Idąc przez las, zauważył dziwne stworzenie, które chowało się za drzewem. Podszedł do niego i zastanawiał się „Co to może być?” Miało około metra wysokości. Jego futro było fioletowo-zielone. Miał brązowe kopyta i poroże –jedno było złamane. Widać było poraniony pysk i skaleczoną nogę. Były one porośnięte bluszczem. Oczy miał duże i czarne. Drwal powiedział, że mu pomorze i opatrzy rany. Pogłaskał go, a ten z zadowoleniem zaczął mruczeć. Poszli razem do domu. Bogumiła otworzyła drzwi i zdziwiła się na widok stworzenia. Mąż wytłumaczył żonie, jak doszło do spotkania. Postanowiła go nazwać. Powiedziała do niego : „ Ponieważ nie wiem czyj jesteś i nie należysz do mnie, nazwę cię-Niemój”.
Dzięki troskliwej opiece Niemój szybko wracał do zdrowia. Drwal i jego żona musieli go ukrywać w piwnicy, przed Wincentym. Pewnego dnia Dąbrosłwa zobaczył przez okno tłum dzieci, a wśród nich Niemoja. Drwal szybko wybiegł na podwórko. Stworzenie było bardzo szczęśliwe. Nagle pojawił się Wincenty. Zamachnął się batem na dzieci, aby je rozpędzić. I wtedy stało się coś niezwykłego. Zasłonił je Niemój i w tej samej chwili przemienił się w cudownego renifera. Wszyscy zaniemówili z wrażenia. Wtem na niebie spostrzegli światło, z którego wyłonił się orszak Świętego Mikołaja. Dziewiętnaście reniferów ustawiło się obok przemienionego Niemoja. Przestraszony Wincenty padł na kolana i rozpłakał się, gdyż zrozumiał, że był okrutny dla mieszkańców Wigilianek. Oznajmił, że od tej pory wszyscy mogą obchodzić święta, dawać prezenty i posiadać zwierzęta. Od tego czasu ludziom żyło się dobrze. Pokochali „nowego” Wincentego, a Dąbrosław i Bogumiła następne święta obchodzili ze swoim nowonarodzonym synkiem – Darem.
UKP